Ćwiczenia z wklepywania i zapamiętywania.
Strona 213
Lekarz nie ma dla Bregga żadnej dobrej rady. Odradza mu mówienie o swoich traumach współczesnym ludziom - nie zrozumieją, za sprawą betryzacji wyznają inny system wartości ("wszystko jest teraz letnie, Bregg"). Odradza też jednak trzymanie się kręgu starych towarzyszy.
Radę ma jedną, brutalnie prymitywną: ufarbować siwiznę, zmarszczki wygładzić kremem, lepiej się ubierać i stworzyć związek ze współczesną kobietą. Hal Bregg stosuje się do tej rady i stąd happy end, na który narzekał Lem (a który mnie się prywatnie akurat podoba). Rozmowy Bregga z Eri to głównie monologi astronauty, przerywane rzadkimi westchnieniami, ale jeśli usuniemy fantastyczną scenografię - Bregg mówi tutaj o traumie typowej dla ocalałych z Holocaustu. O wyrzutach sumienia, że on przeżył, a miliony innych zginęły, bo zabrakło im złotych monet dla szmalcowników, bo nie mieli koneksji pozwalających na dostanie pracy w Rohstofferfassung, bo skręcili nie w tę przecznicę, co trzeba:
Oni tam zostali, Tom, Arne, Venturi, i są teraz jak kamienie, wiesz, takie zamrożone kamienie, w ciemności. I ja powinienem był też tam zostać, ale jeżeli jestem tu i trzymam twoje ręce, i mogę mówić do ciebie, i ty słyszysz mnie, to może to nie jest takie złe. Takie podłe. Może nie jest, Eri! Tylko nie patrz tak. Błagam cię. Daj mi szansę.
Sytuacja astronautów na planecie Solaris jest w gruncie rzeczy podobna. Kelvin ma tylko jedną traumę - śmierć Harey. Gdy Snaut się o tym dowiaduje, reaguje kpiną: "ach, ty niewinny chłopcze!". Nie wiadomo, kto lub co go nawiedza, ale z jego bełkotliwego monologu wynika, że coś znacznie gorszego.
- Człowiek normalny - powiedział. - Co to jest człowiek normalny? Taki, co nigdy nie popełnił niczego ohydnego? Tak, ale czy nigdy o tym nie pomyślał? A może nie pomyślał nawet, tylko w nim coś pomyślało, wyroiło się, dziesięć albo trzydzieści lat temu, może obronił się przed tym i zapomniał, i nie lękał się tego, bo wiedział, że nigdy nie wprowadziłby tego w czyn. Tak, a teraz wyobraź sobie, że naraz, w pełnym dniu, wśród innych ludzi, spotyka TO ucieleśnione, przykute do siebie, niezniszczalne, co wtedy? Co masz wtedy?
Milczałem.
- Stację - powiedział cicho. - Masz wtedy Stację Solaris.
Z listów do Wróblewskiego wynika, że jeszcze pisząc tę scenę, Lem myślał, że głównym tematem jego opowieści będzie niemożliwość kontaktu z obcą istotą. Bohaterowie Edenu porozumieli się z dubeltem, odwołując się do uniwersalnego języka matematyki. Lem chciał podnieść sobie samemu poprzeczkę, wymyślając istotę, z którą nie da się w ten sposób dogadać, bo nawet jeśli z nią uzgodnimy podstawowe pojęcia analityczne czy algebraiczne, nie mamy po prostu wspólnych doświadczeń.
To jednak za mało na fabułę powieści. Szukając wyjścia z tej pułapki, Lem niejako mimochodem wymyślił coś jeszcze lepszego, po prostu stukając w szaleńczym tempie w klawisze maszyny do pisania w domu pracy twórczej w Zakopanem.
Koniec odcinka
Ciąg dalszy nastąpi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz