czwartek, 10 marca 2016

Opis policyjnego dręczenia

Tego, co było wcześniej nie chce mnie się opisywać.

Godzina  2.50  nad ranem. Raczej środek nocy. Budzi mnie potworny skurcz lewej łydki. Kiedy ból ustępuje, dociera do mnie głośny hałas spod skrzyżowania. Dobiega z samochodu, który zatrzymał się na światłach. Tutaj światła zmieniają się przez całą dobę. Znakomicie utrudnia to spokojną noc.  Spoglądam na zegarek 2.55. Do 6 pozwolili mi jeszcze trochę pospać. Ból łydki ustąpił wieczorem.
Przed szóstą wstałem, przygotowałem sobie śniadanie składające się z jajecznicy. Jedno jajko, mała cebula, mój chleb razowy, zielona herbata z goździkiem. Włączyłem radio i słuchając serwisu informacyjnego zabrałem się za śniadanie. W kuchni często jadam na parapecie. Oglądając świat zewnętrzny i kawałek ogródka. Oraz to, co dzieje się na zewnątrz. Wtedy pojawił się Przeszkadzasz-Obrzydzacz. Osobnik w jasnozielonej czapeczce, aby być widocznym z daleka. Nie po raz pierwszy. Za pierwszym razem zachowywał się w sposób niepokojący.  To zbliżał się to oddalał od mieszkania. Równocześnie pijąc piwo.  Dzisiaj stanął w pobliżu żywopłotu, ale na linii wzroku. Nie przejmując się tym osobnikiem jadłem w sposób widoczny smakowitą jajecznicę. Osobnik w końcu zapalił papierosa i pokazał mi swoje plecy. Niewątpliwie skonfundowany widokiem mnie jedzącego śniadanie. Sięgnął za pazuchę i zaczął pić coś, co kojarzyło się z piersiówka. Poszedł sobie. Nie udało im się zepsuć mi śniadania.


 Atak odparłem siłą spokoju!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz