Ćwiczenia z wklepywania i zapamiętywania. Po skończonym 60-tym roku życia ćwiczenia z wklepywania są bardzo dobrym wypełnieniem czasu. Tym razem o Stanisławie Lemie, ale nie od początku - wszak to ćwiczenia. Swoją drogą: Czy ktoś nakręcił biografię Lema? Zdaje mnie się, że warto.
VI
Pod koniec roku 1958 z listów Lema całkowicie znika ton paniki i desperacji, który po raz ostatni pobrzmiewał przy okazji remontu domu. Pojawia się zaś ton może nie zaraz bon vivanta, ale w każdym bądź razie kogoś żyjącego na przyzwoitym poziomie (przynajmniej na tyle, na ile to było możliwe ustroju komunistycznym).
Przypadek Lema jest interesujący, bo pisarz ciągle doświadczał na własnej skórze tego, że w PRL, choćby się było człowiekiem odnoszącym sukcesy zawodowe - czyli na przykład autorem popularnym wśród wydawców i czytelników w kraju i za granicą - w gruncie rzeczy niewiele się z tych sukcesów miało. Nawet jeśli spełnił się amerykański sen o domku i samochodzie, to domek był katastrofą budowlaną, a samochód - enerdowskim Ersatzwagenem.
Swoje przygody człowieka, który wprawdzie ma pieniądze, ale co z tego, skoro nie ma ich na co wydać, Lem wielokrotnie i z humorem przedstawiał w prozie, w publicystyce i w prywatnej korespondencji nieprzeznaczonej do publikacji. Wygląda na to, że nie przesadzał, bo podobnie opisywali to jego przyjaciele. Na przykład Jan Józef Szczepański, przypadkowy świadek próby zakupienia telewizora przez Lema w roku 1959 (wtedy ciągle jeszcze prywatny odbiornik telewizyjny był wielką rzadkością), zanotował w swoim dzienniku takie zdarzenie:
[Lemowie] kupili telewizor, a nazajutrz się popsuł. Pojechałem z nimi do sklepu. Powiedziano im: "co trzeci ma defekt, przyślemy montera za dwa tygodnie".
Lemowie ze Szczepańskim przyjaźnili się już wcześniej, ale po 1958 roku ta przyjaźń jeszcze bardziej się zacieśnia. Dom Lemów stoi przy zakopiance, czyli po drodze między Krakowem a Kasinką w Beskidzie Wyspowym - wsią letniskową, w której Szczepański miał niewielki domek. Szczepański stał się więc regularnym gościem u Lemów - gościem cennym dla biografa, bo odnotowującym w skrupulatnie prowadzonym dzienniku praktycznie każde spotkanie.
Wiadomo zatem, że początkiem przyjaźni był 4 września 1952 roku, kiedy to Lem uciął sobie ze Szczepańskim dłuższą pogawędkę w krakowskiej siedzibie Związku Literatów Polskich. Nawiasem mówiąc, ten pierwszy wpis należy do nielicznych historycznych dokumentów pokazujących jakaś formę aprobaty Lema dla filozofii marksistowskiej - Szczepański czuł się bowiem w rozmowach ze swoim przyszłym przyjacielem nawracany "może nie tyle na sam marksizm, co na aprobatę marksizmu".
W świetle tego, co Lem pisał wtedy w listach do wcześniej poznanych przyjaciół - oraz w świetle powstałej mniej więcej wtedy satyry na stalinizm zatytułowanej Korzenie - myślę, że Szczepański trochę przesadzał. Lem był przede wszystkim zdeklarowanym materialistą - z późniejszych wpisów w dzienniku wynika, że tym właśnie Szczepańskiego szokował najbardziej. Obalał wszystkie jego argumenty przemawiające za wiarą czy mistycyzmem (takie jak fenomen "cudownych uzdrowień", który Lem sprowadzał do igraszki statystycznej) - Szczepański z żalem, ale jednak przyjmował te argumenty.
Spotykali się też towarzysko - sylwestra 1954/1955 Stanisław i Barbara Lemowie spędzili u Szczepańskich. Odtąd niemal zawsze spędzali te święta wspólnie, choć w różnych miejscach. W sylwestra 1960/1961 po raz pierwszy Lemowie mogli wystąpić w roli gospodarzy - dopiero teraz, w wyremontowanym domu, mieli do tego warunki. Przedtem, na Bonerowskiej, było po prostu zbyt ciasno. Szczepański odnotował w dzienniku tylko trzy spotkania w krakowskim mieszkaniu Lemów - na kilkanaście wizyt Lema u siebie. Pierwszy raz odwiedził Lemów w nowym domu na Klinach 10 maja 1959 roku i od tej chwili te proporcje radykalnie się odwracają. Zresztą ta akurat wizyta nie wyglądała na zbyt udaną. Lemowie byli "oboje chorzy, skwaszeni i gdyby nie agresywny humor Błońskiego, byśmy się nudzili".
Koniec odcinka
Ciąg dalszy nastąpi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz