Ćwiczenia z przepisywania, wklepywania i zapamiętywania. Cały czas jest to samo przeszkadzanie w korzystaniu z Internetu w bibliotece - kilka stanowisk w centrum miasta.
Nieco inna historia cywilizacji
Od autora
Długie, długie lata intrygowało mnie, dlaczego pewien nurt dziejów naszej cywilizacji szanująca się historiografia europejska spycha na margines, by nie rzec - pomija. Pomija zaś, bo najwyraźniej - nie lubi. Jakby to było coś wstydliwego lub obcego, a już na pewno - niewygodnego. Mocująca rola obrotu pieniężnego i jego instytucji w rozwoju naszej cywilizacji budziła niechęć wielu starożytnych filozofów i odrazę średniowiecznych pustelników; nie mieści się i dzisiaj w obrazie tej cywilizacji, która chce równać do uniesień ducha wielkich poetów, do sztuki Leonarda czy muzyki Bacha i Beethovena. Cóż dopiero mówić o czymś tak przyziemnym jak handel, bez którego wprawdzie można wyobrazić pierwociny cywilizacji, ale nie sposób zapewnić jej rozwoju.
Nie dziwiłem się historykom polskim: przez dwieście lat skupiać musieli uwagę na tradycji dzielności, koniecznej dla obrony lub walki o niepodległość kraju, nie było w niej miejsca dla twórców gospodarki i bankierów. Jednakże historycy Italii z jej urzekającą, wielowątkową historią miast-państw średniowiecza odżegnują się od niej, a nawet potrafią nią pomiatać, o czym się tu przekonamy; "Enciclopedia Italiana", najgrubsza i njaobfitsza informacyjnie po XIX-wiecznych francuskich Larousseach, poświęciła sporo miejsca drugo- i trzeciorzędnym pisarzom czy artystom, ale nie znajdziemy w niej wielkich bankierskich rodów Florencji, Genui, Wenecji czy Sieny; chyba że to byli poeci, wielcy politycy lub co najmniej rodzice papieży. W historii świata islamu, od którego nasza cywilizacja uczyła się handlu, występują tylko pisarze, uczeni, wojownicy, kalifowie i ludzie ich dworów. W starej "Deutsche Allgemeine Biographie" bankierów nie ma także, choć to oni budowali potęgę Niemiec wyruszających na podbój świata. Coraz to nowe książki o Rotszyldach piszą autorzy, którzy ich zdecydowanie źle znoszą; dobrze jeszcze, jeśli samych Rotszyldów, a nie wszystkich Żydów, którym trudno wybaczyć talenty finansowe, przez naszą cywilizację wymuszone. Anglików boli każdy Włoch i Szkot w historii ich pieniądza; Francuzów - anglosaska wyższość w tej historii. Współcześni krytycy francuscy ze szkoły "Annales" odnoszą się przynajmniej z szacunkiem do umiejętności w tym zakresie, ale się nimi prawie nie interesują; tak brudny i odpychający temat nie kazi więc historii kultury francuskiej.
Co tu dużo mówić - każdy, kto choćby liznął nieco historii filozofii, zdaje sobie sprawę, jakie umysły filozofią się parały, jakie im zawdzięczamy wzloty myśli, jaka ekwilibrystykę słów i pojęć, jak misterne konstrukcje intelektualne, aż po karkołomne łamańce i spiralną pokrętność. Często zaś ci sami filozofowie nie potrafili zrozumieć, na czym polega handel, nie mówiąc o kredycie...
[...]
W roku 1909 niezmożonej pracowitości i olbrzymiej wiedzy uczony petersburski, Józef Kuliszer, opublikował swą, "Powszechną historię gospodarczą średniowiecza i czasów nowożytnych", wielkie, źródłowe studium i przegląd procesów zachodzących w gospodarce; od tamtego czasu nie ukazała się żadna wiarygodna i miarodajna, sięgająca jego poziomu, pełna historia gospodarki światowej, a to co się ukazało, zawiera bałamuctwa czasem irytujące. Ukazywały się, owszem, wnikliwe dzieła, poświęcone różnym epokom, jak współczesna źródłowa praca Maurice Levy-Leboyera o roli banków europejskich w uprzemysławianiu świata pierwszej połowy XIX wieku czy Ludwika Wołowskiego XIX-wieczna francuska, o Banku Anglii, ale i to były wyjątki. Nie mogłem więc ograniczyć się do popularyzacji wiedzy już uzbieranej. Czasem, żeby zbudować jedno zdanie czysto informacyjne, musiałem złożyć dane z kilku źródeł, wiadomości dobrze jeśli nie sprzeczne ze sobą. I tak musiałem być zadowolony, mogąc zdobyć aż tyle, bo, jak się okaże, o największych bohaterach moich opowieści czasem prawie nic nie wiadomo.
[...]
Czym będziemy się w tej książce zajmowali?
Szekspirowski lichwiarz Shylock gotów był wyciąć kawał ciała swemu niwypłacalnemu dłużnikowi. Balzakowski lichwiarz Gobseck doznawał wręcz fizycznej rozkoszy, dotykając swych monet, grzebiąc w nich, przesypując je miedzy palcami, układając i licząc w nieskończoność.
Koniec odcinka
Od blogera;
Poniżej wiadomość dla rządu.
Nowa lektura - Stefan Bratkowski "Dzieje banków.."
| wt., 2 sty, 17:03 | ![]() ![]() ![]() | ||
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz