środa, 3 stycznia 2018

Zostałem pobity w święta w domu.

25 grudnia Wrocław, około 18.45
Po powrocie z miasta rozpaliłem w piecu kaflowym. Kiedy sprawdziłem jak się pali usłyszałem jakieś wulgarne wyzwiska i łomot do drzwi. Wejście do mieszkania prowadzi bezpośrednio z zewnątrz. To nietypowy budynek. Po chwili ktoś szybko dzwoni. Mając w głowie, fakt agentury policyjnej w mieszkaniu nad moim oraz w po drugiej stronie ulicy niczego nie obawiając się otworzyłem drzwi. Na pierwszym planie był rosły mężczyzna z dziwnym wyrazem twarzy, w którym rozpoznałem byłego sąsiada. Za nim stał mężczyzna, który był spokrewniony z konkubiną tegoż byłego sąsiada. Usłyszałem wulgarną groźbę pobicia, wcieloną w życie. Agresor jest mężczyzną około 40, znacznie wyższym i silniejszym ode mnie. Nie miałem większych szans. Pod gradem ciosem wylądowałem na czworakach w kuchni. Przez krótką chwilę pojawił się rozpaczliwy sygnał, że przecież jestem pod stałą policyjną obserwacją. Po cywilnemu, ale jednak. Musiałem stracić na chwilę przytomność od ciosów w głowę. Kiedy na czworakach poczułem na sobie napastnika jak kładzie się  na mnie, przemknęła mi myśl, że chce mnie zgwałcić. To mnie zmobilizowało, podciągnąłem nogi pod siebie podniosłem się tak, że rzuciło napastnika na meble kuchenne. Wtedy atak się zakończył. 
W tym czasie drugi mężczyzna dwukrotnie powtórzył: Mariusz! Wystarczy. Imię napastnika nie ma znaczenia. To było pod publiczkę. Na potrzeby nagrań.
Czy miało dojść do gwałtu uwiecznionego na zdjęciach?
Kiedy napastnicy opuścili mieszkanie szybko oceniłem sytuację. W piecu się paliło. Na to czekali agresorzy. Mając doświadczenie w paleniu w piecu kaflowym, mogłem opuścić mieszkanie. Nie mam telefonu. O sąsiadach nie pomyślałem. Pobicie było lekkie. Nie doznałem jakiś znaczących obrażeń. Bolała mnie głowa i ramiona, ale poza tym nic poważnego. Kiedy przebierałem się w drugim pokoju usłyszałem wulgarną groźbę: Ty chuju! Czekam tu na ciebie! Dokończyłem przebierać się i wyszedłem.
 Nikogo nie było. 
W Polsce to był pierwszy dzień świąt. Właściwy komisariat jest tak odległy, że zajęłoby mi, co najmniej godzinę dotarcie komunikacją miejską. Postanowiłem udać się na pieszo do komisariatu przy Grabiszyńskiej. Około dwudziestu minut na pieszo. Po drodze rozmyślałem  nad zdarzeniem. Napastników było dwóch a ja jeden. Większych szans nie miałem, zgłaszając fakt pobicia. Oni to „porządni obywatele” a ja jestem człowiekiem z marginesu społecznego. Liczyło się zgłoszenie osobiste do najbliższego komisariatu policji. 
Na miejscu minęło kilka minut nim zdecydowano się przyjąć ode mnie zgłoszenie, mimo, że to nie ich rejon. Policjant przyjmując mnie przy okienku zapytał czy nie potrzebuję pomocy lekarskiej. Będąc w szoku stwierdziłem, że nie. Później dwóch funkcjonariuszy w mundurach opuściło komendę i w tym samym momencie pojawił się policjant po cywilnemu, który przesłuchał mnie.
W trakcie przesłuchania, które odbyło przy otwartych drzwiach, policjant próbował wmówić mi, że powinienem wyjaśnić motywy napaści. Nie dałem się wpuścić w taką interpretację zdarzeń. Kilkakrotnie stanowczo stwierdzałem, że liczy się wtargnięcie do mieszkania i pobicie mnie. Kwestia motywacji to sprawa policji. Policjant nie dawał za wygraną i podchwytliwie, zapewniając, że kiedy aresztuje napastnika musi znać motywy. Nie dałem się wpuścić w ten tok przesłuchania. Byłem wstrząśnięty pobiciem, ale nie do tego stopnia, żebym usprawiedliwiał napastników.
Na moje sugestie dotyczące badania lekarskiego policjant, stwierdził, że przecież na początku powiedziałem, że nic groźnego się nie stało. Dodając, że mogę pojechać na pogotowie, obdukcja sądowa jest płatna. Darowałem sobie stratę czasu. Jak nie chcą podjąć śledztwa to żadna obdukcja mi nie pomoże. W sytuacji, kiedy nie ma ciężkiego pobicia. Sam się przecież zgłosiłem do komisariatu.
Wobec tego podpisałem to, co przedłożył mi przesłuchujący policjant. Łącznie z dokumentem In blanco dotyczącym oględzin czegoś tam.
I od tamtego czasu: NIC!
Śledztwa się nie spodziewam. Pieniędzy żadnych nie otrzymałem. Sprawcy są znani.
Czy twierdzenie o policyjnym pobiciu rękami Nieznanych Znanych Sprawców jest uprawnione?
Policjant indagował mnie na okoliczność zatargu sąsiedzkiego. Nie dałem się w to wpuścić. Liczył sie fakt wtargnięcia i pobicia.
Ostatnio mówiłem trochę o wypadku Roberta Kubicy w Rondodi Andora i o tym, że według mnie była to próba zabójstwa. Również o tajemniczej śmierci policjanta na Dolnym Śląsku.
Więcej na ten temat nie będę się rozwodził. Nic od tamtego zdarzenia się nie zdarzyło. Żadnych przesłuchań. I żadnych pieniędzy. Proszę bardzo.

Już niedługo skończę 55 lat, ale to jakaś dzicz tutaj powstaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz