Siedziba agencji do spraw mniej lub bardziej
śmiesznych. Nazywają ich Gangiem Olsena. Oni się tym zupełnie nie przejmują.
Mają swoją misję.
-Agent Bundyk! Licencja 0007/63 i coś tam jeszcze.
-Łamane przez viagrę! – Zachichotała sekretarka Mania
Pełna.
-Wyruszacie w tajną misją śledzenia wyznawców
świętego Kornika Drukarza!
-Nie! Tylko nie to! – Krzyknął Alfred.
-Musicie. Kilku agentów przeszło na ich stronę.
Sytuacja jest bardzo niebezpieczna. Żeby i wam się to nie przytrafiło unieruchomimy
was. O wszystkim dowiecie się na miejscu.
Puszcza Białowieska. Obóz wyznawców Świętego Kornika
Drukarza.
Agent Bundyk siedział wewnątrz starego dębu. W
sporej odległości od głównego placu. Wyposażony w sprzęt podsłuchowy mógł
słyszeć wszystko bez przeszkód. Doskwierała mu ciasnota. Służba nie drużba.
Słuchał.
Prorok wystąpił na scenę:
-Witajcie wyznawcy świętego Kornika Drukarza.
Zaczniemy od modlitwy.
-Święty korniku drukarzu! Módl się za nami!
I tak trwało to trwało. W pewnym momencie zaczął przejeżdżać
samochód z drewnem.
-Śledzić go! – Krzyknął prorok. – Grupa pościgowa do
boju. I niech każdy kawałek drewna ze świętym kornikiem zostanie odnotowany.
Niech wszyscy wiedzą, że to jest święte drewno!
Na te słowa odezwała się delegacja Hare Kriszna,
zmieniając nieco tekst:
-Kornik Drukarz kornik drukarz
Kornik Kriszna Hare Hare
Spotkało się to z aplauzem wyznawców.
I co ja tu robię pomyślał Alfred. W tym momencie jakiś
pies osikał drzewo, w którym ukrywał się nasz bohater. Przy okazji mocząc mu
buty. Niedoskonała ochrona – pomyślał wściekły agent specjalny Bundyk.
Na
razie to tyle przygód Agenta Bundyka i wyznawców świętego kornika drukarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz