Alfred Bundyk wyszedł wieczorem do parku. Kończył się kolejny upalny dzień bez kropli deszczu. Zmierzchało i w parku już prawie nic nie widział, gdy poczuł na ramieniu zimną rękę i mocny głos powiedział:
- Zatrzymaj się.
Od tyłu wionęło lodowatym chłodem. Alfredowi po plecach przeszły ciarki.
- Tu masz kartkę z hasłem i odzewem.
Powiedział głos nie zwalniając uścisku na ramieniu. Alfred zobaczył przed twarzą bladą dłoń z kartką papieru. Wziął ją i zapytał:
- Ale do czego mi to potrzebne?
- Wybraliśmy cię ponieważ najlepiej nadajesz się do wykonania tej misji
- Nie chcę żadnej misji! - przestraszony Alfred. - Jestem stary.
- Dlatego wybraliśmy cię do tego zadania. To misja bez powrotu i nie masz wyjścia. Popatrz.
Oczom Alfreda ukazał się drogowskaz z napisem:
"Pójdziesz w lewo - zginiesz.
Pójdziesz w prawo - stracisz głowę"
- To ja wracam do domu - powiedział Alfred i już chciał zawrócić, gdy poczuł w plecach ból.
- Zginiesz już teraz - powiedział głos. - Naprzód!
Alfred ruszył przed siebie. Jakoś ścieżka wróciła do normy i znaku nie było. Za to po chwili wyrosła ściana a w niej drzwi z czerwonym guzikiem.
- Naciskaj - usłyszał ponaglający głos.
Po chwili odezwał się kobiecy, bezosobowy głos:
- Podaj hasło.
Alfred zerknął na kartkę i przeczytał:
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
- A teraz odzew - ten sam bezosobowy kobiecy głos.
Znów spojrzał na kartkę.
- Mateusz! Wajchę przełóż!
- Chwileczkę. Weryfikujemy.
Po chwili otworzyły się niewielkie drzwiczki i wysunęła się dźwignia z napisem: "Mateusz". Dźwignia kręciła się w te i wewte. Alfred chwycił i przekręcił. O dziwo drzwi zaczęły się otwierać skrzypiąc niemiłosiernie.
Koniec odcinka
Ciąg dalszy nastąpi. Być może.
Policja na koniec zablokowała mi możliwość publikacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz